á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Ale Bóg, do którego w codziennych modlitwach zwracał się Mendel, restrykcyjnie przestrzegane posty, życie zgodne z duchem Pisma, rabin u którego pomocy szukała żona, nic nie mogli wskórać na pogarszający się stan zdrowia najmłodszego dziecka. Ten, „Leżał tak w kącie, jak kawał błota”. Z biegiem lat przez usta przechodziło mu jedynie słowo „mama”. Aż los postanowił doświadczyć Mendla i jego rodzinę jeszcze raz i jeszcze raz. I znowu. A zaczęło się od żony Mendla. „Od chwili narodzin Menuchima w sercu jej była noc, w każdej radości smutek. Wszystkie uroczystości były męczarnią, wszystkie dni świąteczne – dniami żałoby. Nie było już więcej wiosny i nie było lata. Wszystkie pory roku miały na imię: zima. Słońce wschodziło wprawdzie, ale nie grzało”.
„Hiob” to powieść o poświęceniu, które jest kuźnią dla charakteru. O cierpliwości, za którą gratyfikacja jest odroczona w czasie na wiele, wiele lat. Książka o tym, co można sobie powiedzieć w chwili pożegnania na całe życie, a może lepiej: czego nie udaje się powiedzieć, co potem zalega i zatruwa myśli czarną melancholią. O bezgłośnej i zwodniczej zmianie wpisanej w każdy podstęp dnia, pełzającego z wolna w noc. O ludziach nie wierzących w żadne cuda, bo obce im szczęście, nie darowane troski. O tym, że jak nie stać nas dłużej na siłę do wytrzymywania rozpaczy, wiara zaczyna obumierać. O samotności, która nie daje satysfakcji, ale oddala zwątpienia.